Sunday, April 21, 2013

Bajka "Leśne historie cz. IV"

    Czas płynął leniwie i przyjemnie w całym lesie. Jeż Wodniczek zadomowił się na Polanie, a niedźwiedzie Karolina i Ryś nad strumieniem. Wszyscy przyjaciele spotykali się często i pomagali sobie w razie potrzeby. I nawet gdy nie widzieli się przez dłuższy czas, Matylda informowała o wszystkim obie strony. 
Pewnego dnia, kiedy zwierzęta siedziały na Polanie, grzejąc się w promieniach słońca, zając Marzyciel spytał:
- Jaki mamy dziś dzień? 
- Niedzielę - odpowiedział Tomek,
- To grzyby powinny już wrócić - stwierdził Marzyciel.
   Rzeczywiście, grzyby miały w zwyczaju chodzić własnymi ścieżkami i nikt nigdy nie wiedział , gdzie są lub gdzie będą za chwilę. Jednak raz w miesiącu grzyby zapuszczały się w las, żeby zrobić obchód. Trwało to zawsze tydzień, a wyruszyły w poniedziałek. 
- Już dawno nie mieliśmy nowych wiadomości - zamruczał Dziadzio Artur, który był bardzo stary i niejedno już widział - ciekawe, jakie wieści przyniosą tym razem?
   Odpowiedź na swoje pytanie Dziadzio Artur otrzymał kilka godzin później, kiedy na Polanę wpadły Wędrujące Grzyby, podskakując na nóżkach radośnie. Harmider, jaki przy tym powstał był zbyt duży, nawet jak na nie, więc zbiegły wszystkie zaciekawione zwierzęta.
- Mamy gości!!!! - krzyknął Grzyb z niebieskim kapeluszem. 
Mieszkańcom Polany trudno było się przyjrzeć tym gościom, tyle tam było ruchu i wrzawy. Całe zamieszanie trwało na tyle długo, że zniecierpliwiona sosna Zosia strząsnęła kilka szyszek i zawołała:
- Grzyby, może przedstawicie nam gości? 
Grzyby, które akurat chichotały wbiegając za krzak jałowca, zawstydziły się i zawołały jednocześnie:
- Oczywiście! - po czym Grzyb z niebieskim kapeluszem powiedział:
- To jest Ala - a Grzyb z kapeluszem różowym:
- To jest Ola - po czym dodał - są bliźniaczkami!
Zza jałowca wyskoczyły dwa ptaszki. Były nieduże i bardzo kolorowe.
- Dzień dobry! - zawołały siostry - dużo o Was słyszałyśmy i bardzo chciałyśmy Was poznać.
- Skąd jesteście? - spytał Maciek.
- Mieszkamy zaraz pod lasem. Spotkałyśmy Grzyby, kiedy robiły swój obchód i postanowiłyśmy im towarzyszyć, bo same nigdy nie zapuszczałyśmy się tak głęboko - w lesie jest dla nas za ciemno. Ale na tej Polanie bardzo nam się podoba!.
     Ponieważ zbliżał się czas kolacji, wszyscy usiedli do wspólnego jedzenia, podczas którego wysłuchali opowieści o tym, co nowego słychać w dalekich zakątkach lasu. Grzyby mówiły o tym, że na północy pojawiły się nowe paśniki, które wypełnią się jedzeniem na zimę, że w małym stawie zamieszkała kolejna rodzina żab, a na zachodzie wycięto sporo drzew, ale leśnicy zasadzili na ich miejsce szkółkę. W całym lesie panuje spokój i nie słyszały o żadnych zagrożeniach.
Z dużym przejęciem Grzyby opowiedziały również o spotkaniu z łosiem.
- Czy to był Antoni? - wykrzyknął przejęty Wodniczek?
- Na początku myśleliśmy, że to on, ale okazało się, że to Eleonora - jego ciocia. Podeszła do nas i spytała, kim jesteśmy. Kiedy jej wyjaśniliśmy, że jesteśmy Wędrującymi Grzybami z Polany, powiedziała, że nas zna z opowiadań Antoniego i przesyła wszystkim serdeczne pozdrowienia.
- To bardzo miłe - powiedziała Zosia - jak zobaczycie ją następnym razem, koniecznie zaproście ją do nas.
- Tak zrobiliśmy. Obiecała, że niedługo nas odwiedzi. A zaraz po tym, jak się z nią rozstaliśmy, spotkaliśmy Alę i Olę. 
Teraz do rozmowy włączyła się Ala:
- Chociaż nie możemy mieszkać w lesie, chciałybyśmy spędzać z Wami tak dużo czasu, jak się tylko da. Chcemy także pomagać Grzybom w obchodach lasu!
- To wyśmienity pomysł! Dzięki temu będziemy mogli robić go szybciej i dokładniej - ucieszył się różowy Grzyb.
Rozmowy na Polanie trwały aż do późnej nocy, a Ala i Ola - wesołe siostry, opowiadały jak wygląda życie na łąkach pod lasem. 
- To był bardzo udany dzień - podsumował Dziadzio Artur, kładąc się do snu.

Cdn.

Nowe postacie:





Sunday, April 14, 2013

Malinowo 13.04.2013

Wczoraj na warszawskim Targówku w Malinowo był kiermasz. I na tym kiermaszu byłyśmy też i my:)  Wszystkie nasze zwierzaki wreszcie mogły wyjść z pracowni i pokazać się dzieciom, które sądząc po reakcjach polubiły królika, wieloryba i całą resztę:). W ferworze walki nie wzięłyśmy ze sobą aparatu, wiec nasze leśne stoisko dokładniej sfotografujemy w sobotę na Urban Markecie:)
A my serdecznie dziękujemy organizatorom i wszystkim którzy nas odwiedzili <3

Miejsce kiermaszu: Malinowo



Monday, April 1, 2013

"Leśne historie" cz. III

       Po nocy spędzonej nad strumieniem, zwierzęta zabrały się za urządzanie nowego mieszkania dla niedźwiedzi. Uprzątnięto wyrwę powstałą w korzeniach starego przewróconego dębu, Tomek wynosił na swoich igiełkach stare liście i przynosił na ich miejsce nowe, Basia, Piotruś i Antoni znosili gałęzie, a niedźwiedzie przesuwały kamienie. Wspólna praca szła szybko i około południa gawra była już gotowa. Przytulne wnętrze ozdobiono mchem i piórkami, a wejście osłonięto od wiatru i nieproszonych gości. 
- Czas na posiłek - zawołała Karolina, zapraszając całe towarzystwo nad brzeg strumienia, gdzie czekały już przygotowane przez nią smakołyki. Kiedy zmęczeni przyjaciele nabierali sił o ciężkiej pracy, usłyszeli nagle szelest gałęzi i łopot skrzydeł, a po chwili obok nich usiadła sowa. Poprawiła sobie piórka i rzekła:
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłam?
- Nie - powiedział Antoni - przyleciałaś w samą porę. Następnie zwrócił się do zdziwionych przyjaciół:
- To Matylda, mieszka w górze strumienia.
- Witaj - zawołały chórem zwierzęta.
- Częstuj się proszę - powiedziała Karolina.
Matylda jednak wyglądała na poruszoną i zamiast jeść zaczęła mówić:
- Straszne zmartwienie!! Tuz za tym dużym zakrętem, który znajduje się jeszcze wyżej niż mój dom, mieszka jeż...
Tomek poruszył się niespokojnie, Matylda zaś ciągnęła dalej:
- Podobno wyszedł dzisiaj o świcie na krótki spacer i do tej pory nie wrócił! Przeszukano już każdą norkę, zajrzano pod każdy krzak i każdy kamień. A po jeżu ani śladu! wszyscy są bardzo zasmuceni.
- Ojej - nie wytrzymał Tomek - co możemy zrobić?!?
- Trzeba go znaleźć - zadecydował jelonek Piotruś, a Basia dodała:
- Powinniśmy zacząć szukać w miejscu, w którym widziano go po raz ostatni.
Przyjaciele zgodzili się, że to dobry pomysł i zaczęli szykować się do wymarszu. Wędrujące grzyby niespokojnie przebierały nóżkami. 
     Nie uszli nawet kilkunastu kroków, kiedy lisek Maciek zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. 
- Słyszysz coś? - zapytały zwierzątka.
- Słyszę czyjś płacz, dochodzi stamtąd - wskazał na wijący się i szemrzący cicho strumień. Matylda natychmiast poleciała we wskazanym przez Maćka kierunku i po chwili zawołała:
- Chodźcie tu szybko!
   Zwierzęta pobiegły nad wodę i zobaczyły, że na kamieniu, na środku strumienia leży wyczerpany jeż. Basia weszła do wody i delikatnie wzięła zwierzątko na rogi przenosząc na brzeg. Matylda powiedziała:
- Polecę powiedzieć wszystkim, że się znalazł! - i za chwilę już jej nie było. 
Przyjaciele otoczyli jeżyka opieką i czuwali przy nim czekając, aż dojdzie do siebie. Nazwali go Jeżyk Wodniczek i imię to przylgnęło do niego na dobre. Kiedy Wodniczek całkiem już wydobrzał, opowiedział co mu się przytrafiło, jak wpadł do strumienia i nie potrafił z niego wyjść. Przejęte ta historią zwierzęta pomyślały, że dla takich małych jeżyków strumień to zbyt niebezpieczne miejsce. Kiedy Tomek nieśmiało zaproponował, żeby Wodniczek przeprowadził się na Polanę, wszyscy bardzo się ucieszyli, bo chociaż dopiero co się poznali, bardzo się już polubili. Wodniczek zaś był najszczęśliwszym jeżem w okolicy.

Cdn.

Nowi bohaterowie:

Jeż Wodniczek

Sowa Matylda